poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 4.

Szłam powolnym krokiem w stronę tego odgłosu. Był coraz głośniejszy co oznaczało, że jestem coraz bliżej.
Weszłam w głąb lasu. Wycie było coraz głośniejsze. Nagle kawałek dalej. Nie wiem może z 50 metrów zobaczyłam coś białego. Udałam się w jego stronę. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że jakiś wielki biały wilk leży na ziemi i wyje. Pewnie potrzebuje pomocy. - pomyślałam i podeszłam bliżej. Mój rozsądek wołał - NIE!, ale coś we mnie mówiło - Idź dalej, idź. Normalny człowiek wiał by gdzie pieprz rośnie, ale nie ja, bo przecież ja nie jestem normalna. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że jego łapa jest w czymś takim metalowym. Przyjżałam się temu bliżej. To była pułapka kłusownicza. Wiedziałam co trzeba było zrobić. Na szczęście mój dom był 4 minuty drogi stąd i to powolnym krokiem, ale ja biegłam i po chwili wpadłam do swojego domu, gdzie nadal odbywała się impreza. Pobiegłam do łazienki i wzięłam apteczkę. Po 2 minutach byłam z porotem w tym samym mijescu. Podeszłam jeszcze bliżej wilczycy.
- Spokojnie. Chcę ci tylko pomóc. - powiedziałam po woli do niej podchodząc. Byłam już przy niej, a co było dziwne była spokojna. Jakby wiedziała, że tak miało być. Byłam już przy niej i wyciągnęłam jej łapę z potrzasku. Leżała spokojnia gdy ja owijałam jej łapę bandażem. Gdy zrobiłam co trzeba było wilk wstał, zawył ostatni raz i uciekł.
- To było dziwne. - powiedziałam sama do siebie i wróciłam na imprezę.
***
- Gdzie ty tak długo byłaś ? - zaatakował mnie od razu Josh.
- Byłam się przejść. - powiedziałam.
- I nie było cię aż pół godziny. - powiedział.
- Mam 17 lat i nie jestem już dzieckiem. - powiedziałam wkurzona.
- Może martwiłem się o ciebie. - powiedział.
- Dobra skończmy ten temat, bo nie chce się z tobą kłócić. - powiedziałam i odeszłam od blondyna.
Usiadłam przy stole i zaczęłam pić piwo.
- Dzięki. Kocham cię. - powiedziała piskliwym głosem Chloe, gdy tylko do mnie podeszła
- Ja ciebie też, ale o co chodzi ? - zapytałam zdziwiona.
- Za to, że dałaś mi cynka o Lucasie. On jest taki słodki. - powiedziała podniecona.
- Ograrnij się dziewczyno. - powiedziałam.
- Okej. Już. - powiedziała, ale po chwili znowu zaczęła piszczeć.
- OMG. Idę się przejść. - powiedziałam i wstałam. Wyszłam z domu i chciałam wziąć papierosa, ale mi się skończyły. Pomyślałam, że pójdę i kupie, ale spojrzałam na zegarek. Była 23:46.
- Pięknie. - powiedziałam z ironią w głosie. Najbliższy sklep był już zamknięty, więc niestety musiałam iść do najbliższej stacji benzynowej. Niestety, żeby tam dojść trzeba iść przez las, więc skierowałam się w jego stronę. Przeszłam już połowę, ale mój pech chciał, że natknęłam się na jakiś dwóch kolesi. Próbowałam ich ominąć, ale na marne.
- Uuuu Laska. Przyłącz się do nas. - powiedział jeden.
- Odwal się. - powiedziałam krótko i poszłam dalej, ale drugi z nich zasłonił mi drogę.
- No, no, no. A gdzie ty się wybierasz ? - zapytał.
- A kim ty jesteś, żeby mnie o takie rzeczy pytać ? - zapytałam i przeszłam obojętnie obok chłopaka.
- Jeszcze nikim, ale mogę się stać kimś dzięki komu nie zapomnisz tej nocy. - powiedział to szepcząc mi do ucha, a mi zrobiło się nie dobrze.
- Odsuń się ode mnie palancie. - powiedziałam trochę ostrzej.
- A jak nie to co ? - spytał.
- Jajco. - odpowiedziałam i odepchnęłam od siebie chłopaka. Chłopak złapał mnie za włosy i pociągnął mnie do tyłu. Upadłam na tyłek.
- To teraz się zabawimy suko. - powiedział i usiadł na mnie, próbując przy tym zdjąć mi rajstopy.
- Spieprzaj zboczeńcu ! - krzyknęłam i próbowałam się wydostać spod tego gnojka. Niestety był ode mnie silniejszy.
- Pomocy ! - zaczęłam krzyczeć.
- Zamknij się szmato ! - krzyknął i uderzył mnie w twarz. Poczułam coś ciepłego na ustach. To była krew.
Zamknęłam oczy i czekałam aż ten horror się skończył. Nagle poczułam... Hmm... Nic nie czułam. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jeden z tych gnojków leżał na ziemi, a drugi gdzieś uciekał. Przestraszyłam się. Rozejrzałam się w koło i zobaczyłam jakiegoś chłopaka. Gdy mnie tylko zauważył podbiegł do mnie.
- Nic ci nie jest ? - zapytał gdy tylko do mnie podbiegł.
________________________________________________________________________________
O lol. Naprawdę mam dużo przemyśleń i nie wiem, które z nich wyrażać, a które nie...
Moim jednym przemyśleniem jest to, że wydaje mi się, że dziewczyna, którą uważam za przyjaciółkę tak naprawdę mnie nie lubi, ale nie wiem.... Papa misiaki;**

środa, 1 maja 2013

Rozdział 3.

- Siemka młoda. - powiedziała Cloe gdy otworzyła mi drzwi.
- Jestem młodsza od ciebie tylko o rok. - zaśmiałam się.
- Tak, tak. Właź. - powiedziała i wpuściła mnie do środka. - Chodź do mnie do pokoju. - powiedziała i poszłyśmy na górę. Weszłyśmy do środka, a ja od razu rzuciłam się na wielkie łóżko.
- Aww jak ja je kocham. - powiedziałam, a brunetka zaczęła się śmiać.
- Tak. Wiem. Pamiętasz co my tu odwalałyśmy? - zapytała.
- Tak i proszę cię nie wspominaj, bo ze śmiechu nie wyrobie. - zaśmiałam się  łapiąc się za brzuch.
- Okej może się czegoś napijesz? - zapytała.
- Jasne, a co proponujesz? - zapytałam.
- Nie wiem, a co chcesz? - zapytała.
- Hmm... Może coś mocniejszego? - zaproponowałam.
- Niestety nie mogę, bo mama dzisiaj jest w domu. - powiedziała smutna.
- Ale za to ja mam wolną chatkę. Może zaprosimy parę osób i zrobimy imprezkę? - zapytałam.
- Ty wiesz, że to wcale nie jest głupi pomysł. - powiedziała uradowana.
- Okej, to idziemy do mnie. - powiedziałam i wstałam z łóżka.
- Okej tylko wezmę jakieś ciuchy i możemy iść. - powiedziała i zniknęła w garderobie.
Ja założyłam moje miętowe conversy, wzięłam kurtkę i byłam gotowa do wyjścia.
- Gotowa? - zapytała gdy zobaczyłam, że Chloe już szła w moją stronę z torbą.
- Tak. - powiedziała. Założyła swoje vansy i mogłyśmy już wychodzić.
- Poczekaj. Wezmę jeszcze deskę. - powiedziałam i szybko złapałam mojego skarba. - Możemy iść. - powiedziałam i wyszłyśmy z domu.  Po drodze słuchałyśmy jeszcze muzyki i tak nam szybko to zeszło, że w 10 minut doszłyśmy do mojego domu.
- No szybciej roztwieraj te drzwi. - powiedziała zniecierpliwiona brunetka.- No przecież szukam kluczy, a co wg co ci się tak spieszy? - zapytałam lekko poddenerwowana.
- Chcę ci pokazać jaką ostatnio sukienkę sobie kupiłam. - powiedziała.
- Oh Boże. Zdążysz. - powiedziałam. - Mam! - krzyknęłam i wyjęłam znalezione klucze.
- To otwieraj. - powiedziała dziewczyna, a ja szybko otworzyłam drzwi i wpuściłam ją do środka.
- Wiesz gdzie jest łazienka. Idź się przebrać. - powiedziałam, a dziewczyna szybko pognała do łazienki. Sama poszłam do swojej garderoby poszukać jakiś ciuchów. Siedziałam z pół godziny za nim co kol wiek dobrego dla siebie znalazłam. Jednak po tak długiej męczarni poszłam do łazienki, żeby ogarnąć się i umalować. Wyszłam ubrana z łazienki i poszłam na dół do kuchni.
- Dzień dobry Melanie. - powiedziałam do gosposi, która była w kuchni.
- Dzień dobry Rosalie. - powiedziała.
- Dzisiaj będzie impreza, więc za jakąś godzinkę możesz iść do domu. - powiedziałam patrząć na zegarek. Była 16:54.
- Dziękuje. przygotować jakieś przekąski? - zapytała.
- Tak, a i pójdziesz do sklepu po jakiś alkohol? - zapytałam.
- Oczywiście. - odpowiedziała i wyszła.
- Gdzie poszła Melanie? - zapytała Chloe, która weszła dopiero do kuchni.
- Woow. - powiedziałam gdy na nią spojrzałam.
- Aż tak źle? - zapytała zmartwiona.
- Zajebiście. - powiedziałam.
- Dziękuje. - powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
- Nie masz za co. Mówię tylko prawdę. - powiedziałam. - A teraz chodź, bo trzeba ludzi zaprosić. - dodałam.
- A dziewczyny też zaprosisz? - zapytała.
- Tak, w końcu się z nimi przyjaźnię. - powiedziałam i wzięłam telefon by zadzwonić do dziewczyn. Po 15 minutach miałyśmy już zaproszonych wszystkich gości. Zaprosiłyśmy też Lucasa i Josha.
Melanie wróciła z alkoholem, a my pomogłyśmy jej go zanieść do kuchni. Po kolejnych 15 minutach goście zaczęli się schodzić. Pierwsze przyszły dziewczyny. Potem przyszedł Josh i Lucas, a potem to już nie ja gości wpuszczałam tylko Melanie.
- Mogę już iść do domu? - zapytała podchodząc.
- Tak. Jesteś już wolna. - powiedziałam, a kobieta już odchodziła.
- Poczekaj. - zawołałam za nią. - Masz. - powiedziałam i podałam jej podałam jej banknot 200 zł, który wyciągnęłam z portfela. - A za tydzień wypłata.- dodałam, po czym kobieta wyszła z domu.
- Świetna impreza. - powiedziała Jade.
- Dzięki. - odpowiedziałam.
- Nie no serio. Świetnie. - dopowiedziała Jessy.
- No dziewczyny mają rację. - powiedziała Naomi.
- Ej dziewczyny serio dzięki. - powiedziałam lekko zarumieniona.
- Dziewczyny mają rację. - powiedział Josh, który przytulił mnie od tyłu i pocałował w policzek. Zachichotałam i odruchowo spojrzałam na Jade, która zrobiła odruch wymiotny i razem z dziewczynami zaczęłyśmy się śmiać.
- Dobra dosyć tego. Chodź tańczyć. - powiedział Louis do Jessy.
- UUU. - powiedziałyśmy wszystkie 3.
- Okej. - powiedziała i podała chłopakowi dłoń.
- To my może też zatańczymy? - zapytał się Mnie Josh.
- Okej. - powiedziałam i poszliśmy w głąb. Akurat zaczęła lecieć wolna piosenka. Tańczyliśmy i żadne z nas się nie odzywało. Rozglądałam się po sali. Zobaczyłam brata Josha, chyba Lucasa. Zobaczyłam, że stoi smutny i podpiera ścianę.
- Co jest Lucasowi? - zapytałam trochę zdziwiona.
- Dziewczyna z nim zerwała. - powiedział obojętnie.
- A ty się tym nie przejmujesz? - zapytałam.
- Przecież to jego sprawa. - powiedział.
- ale jak to ja bym z tobą zerwała on na pewno nie patrzyłby na to obojętnie. - powiedziałam lekko wkurzona.
- Ale ze mną nie zerwałaś. - powiedział.
- Ale czasami mam ochotę. - powiedziałam.
- Przepraszam cię Rose. Nie chciałem. po prostu on nie chce, żebym mu pomagał. - powiedział i mocno mnie przytulił.
- To ja przepraszam. To nie moja sprawa. - powiedziałam. - Przepraszam muszę do kogoś napisać. - powiedziałam i wyciągnęłam telefon. Napisałam do Chloe sms'a, że z Lucasem właśnie zerwała jego dziewczyna. Ona odpisała oki, a potem ja jej nic.
- Do kogo napisałaś? - zapytał blondyn.
- Do Chloe. - powiedziałam, szczerze mówiąc to nie wiem czemu do niej napisałam.
- A po co? - spytał zdziwiony.
- Nie wiem/ - powiedziałam. Piosenka się skończyła, a mi się zachciało fajka.
- Przepraszam. Przejdę się na dwór. - powiedziałam.
- Znowu idziesz zapalić? Miałaś rzucić. - powiedział zawiedziony.
- Próbuje rzucić. - powiedziałam i wyszłam na zewnątrz. Na dworzu było już ciemno. Postanowiłam, że pójdę na spacer. Podpaliłam papierosa i udałam się w stronę najbliższego parku. Szłam chwilę i postanowiłam usiąść na najbliższej ławce. Usiadłam i przysłuchiwałam się wszystkiemu. Usłyszałam jakieś piski. Jakby pies, albo raczej wilk wołał o pomoc. Przestraszyłam się,  ale piszczenie nie ustało. Postanowiłam pójść w jego stronę.